off
Nawigacja
Translator
Choose your language:
Losowa fotografia
VI Tango Camp Wilkasy 2009 - relacja Agi Jaworskiej.
Przede wszystkim - każdy wyjazd jest inny, bo spędzamy czas z innymi ludźmi, w tym wypadku także w innym miejscu. Ale nie zależy mi na porównaniu, czy było lepiej, czy gorzej, bo było po prostu inaczej.

Inne miejsce
Położenie Rajgrodu jest wyjątkowe, a nazwa ośrodka - Knieja - wyjątkowo uzasadniona.

W Wilkasach mieszkaliśmy w dwóch różnych ośrodkach, położonych niedaleko siebie, które można nazwać kompleksami turystycznymi - w AZS i Wiosce turystycznej w przybliżonych proporcjach 80% do 20% i miało to swoje znaczenie.

Oba ośrodki są zlokalizowane bezpośrednio przy drodze do Rynu, AZS jest nawet mocno wyeksponowany, usytuowany w dolnej części skarpy i oparty o ścianę lasu i choć nie jest to droga pierwszej kolejności odśnieżania, jest uczęszczana, co miało pewien wpływ na komfort pobytu, a raczej jego obniżenie. Oba kompleksy są też oblegane przez żeglarzy, ze względu na popularne przystanie jachtowe. W moim odczuciu zabrakło kameralności i izolacji w głuszy.

Inny tryb zajęć
W zeszłym roku zajęcia odbywały się raz dziennie, w tym roku dwa razy dziennie. Wcześniej obóz trwał prawie dwa tygodnie, teraz nieco ponad tydzień. Intensywność była dużo większa. Było też nas bardzo dużo i kilka grup tańczących. Mijaliśmy się więc pomiędzy zajęciami, z małą szansą na wspólne wypady turystyczne. W zeszłym roku miałam dwutygodniowe wakacje, w tym roku intensywny obóz tangowy.

Pewną słabą stroną takiego układu jest to, że spotkałam już po raz kolejny znajomych z innych miast, a mieszkając w innym budynku nie ze wszystkimi miałam bliższy kontakt, nad czym ubolewam. Oczywiście widywaliśmy się na milongach, ale dla mnie milonga nie jest wymarzonym miejscem do rozmowy...

Dlatego szczególnie miło wspominam wręcz celebrowane posiłki w Wiosce turystycznej z ważnymi rozmowami, szczególnie podczas kolacji.

Euge i Seba
Widziałam ich po raz pierwszy na tegorocznym festiwalu w Krakowie, byłam nawet u nich na jednych warsztatach, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto z tą parą spędzić więcej czasu.

Ja w ogóle jestem zwolenniczką systematycznej nauki, i nabiera ona większego sensu, gdy jest też bliższy i dobry kontakt z prowadzącymi. Wzajemne poznanie wymaga czasu, czasu też wymaga zmiana złych nawyków tanecznych, zrozumienie uwag i dosłowne wcielenie ich w swój taniec. Więc dlatego wolę intensywny tydzień pracy niż jednorazowe warsztaty. Czuję lepsze efekty.

Eugenia i Sebastian są obdarzeni ogromną wolą i chęcią dawania. Oboje są bardzo pracowici, wręcz się uwijali na zajęciach. Są bardzo konkretni i nad wyraz trafni w przekazywaniu uwag. Tango nuevo, którego nas uczyli jest tangiem do tańca na milondze. Nie było akrobacji, bez gwiazdorstwa, wszystko było w zgodzie z naszymi fizycznymi możliwościami, w oparciu o rytm, a także poza rytmem i duuużo indywidualnej techniki.

Zabawne było to, że wielokrotnie, gdy widzieliśmy nową kombinację kroków ogarniała nas niewiara we własne możliwości, bo sprawiało to wrażenie zbyt trudnych ćwiczeń, po czym po kilku próbach udawało się i mieliśmy satysfakcję. Dostaliśmy wspaniały materiał do ćwiczeń i doskonalenia.

Mocną stroną Eugenii (Heni) jest jej profesjonalne przygotowanie baletowe. Dla mnie, jak wspomniałam ważny jest też kontakt osobisty. Eugenia jest ciepłą i wrażliwą osobą. Jest jak dobra wróżka, jak motyl, jak elf (tak ją określiła Donata!) Parę z Sebastianem tworzą bardzo atrakcyjną.

Ta para jest wyjątkowa także pod względem tańczenia na milongach. Wszyscy wiemy, jak bardzo zależy nam na tańczeniu z nauczycielami, a Eugenia na zajęciach prosiła naszych panów, żeby ja prosić na milongach. Sebastian tańczył z nami. Dużo, bez względu na to, czy pary, partnerki chodziły do nich na prywatne lekcje czy nie. Tak po prostu. To był naprawdę ewenement.

Widziałam trzy pokazy tej pary, wszystkie w tym roku - w takcie krakowskiego festiwalu - przytłumieni zostali parą Eugenia Parilla i Pablo Inza, raz w Złotej Milondze - bez specjalnego wrażenia i właśnie w Wilkasach. Ten mnie autentycznie urzekł! Tańczyli wyjątkowo lekko, swobodnie i zwiewnie, zwłaszcza Euge, z nieukrywaną przyjemnością radością na twarzy. Sebastian jak zwykle bardzo skoncentrowany, bo zadanie mieli niełatwe, gdyż dzień wcześniej Paula Rubin i Mariano Galeano otrzymali za swój występ owację na stojąco. Byłam świadkiem takiego wydarzenia na tangu po raz pierwszy.

Na dużą uwagę zasłużyła też dodatkowa lekcja chacarrery poprowadzona w zasadzie przez Eugenię, w której uczestniczyło jakieś 60 osób! Ustawieni byliśmy w dwóch dwurzędach na sali, bo inaczej się nie dało. Z wdziękiem i sprawnie przekazano nam główne kroki i zatańczyliśmy!

Wrażliwość Eugenii mnie szczerze ujęła. Gdy wręczaliśmy im na zakończenie zajęć prezent - koszulki w polskich barwach narodowych Eugenia miała łzy w oczach. Przy okazji - Igor! Dzięki za pomysł!

Milongi
Chyba ważnym dla wszystkich doświadczeniem było komentowanie wysiłków DJ-ów. Są tacy, którym muzyka wręcz przeszkadza lub uważają, że nie jest niezbędna. Ja jednak do tych wyjątków nie należę.

Dla mnie muzyka stanowi istotną część sedna milongi. Oczywiście, bardzo ważni są partnerzy, bo tango tańczy się w parze, a nie solo. Istotne jest też dla mnie miejsce wolę to, gdzie się nie uczę tańczyć, choć z tym jest pewien problem. Technika jest też istotna, zwłaszcza latem... brak sprawnej klimatyzacji naprawdę obniża komfort tańca. Ociekający strużkami naturalnej wilgoci tangueros robili co mogli, aby darzyć się wyrozumiałością w trudnych i gorących momentach.

Ale wracajÄ…c do muzyki...

Jeśli ktoś bywał codziennie na milongach w Wilkasach, miał doskonałe porównanie. W sumie było ich 9 - jedna nawet podwójna, bo część osób wybrała się na dodatkową milongę zorganizowaną nietypowo w trakcie rejsu statkiem.

Ja byłam nieobecna na drugiej z rzędu milondze. Oto moje ogólne subiektywne wrażenia muzyczne, choć z rozmów z innymi osobami wiem, że nie odosobnione.

1. milonga - raczej smutno, grał DJ Owad;
2. milonga nie byłam, grał Przemek Mielcarek;
3. milonga - dla mnie zbyt rzewnie i monotonnie, grał Tomek Dymek;
4. milonga - po poprzednich milongach było wyraźnie weselej, choć z eksperymentami, które można było potraktować, jako żart do zabawy; bywało niekonsekwentnie - interesujące utwory, ale łączenie w tandy przypadkowe, różne style i rytmy, co czasem nieprzyjemnie zaskakuje - grała Dorota;
5. milonga - było wszystko w odpowiednich proporcjach i przebojowo. Duże brawa! - grał DJ Owad;
6. milonga - muzyka bardzo ok, grał Przemek Mielcarek, osobiście podzielam upodobanie Przemka co do rytmicznych i dynamicznych tang, ale nie odnalazłam się w tandach trzytangowych, zmiany zbyt częste, jak dla mnie;
7. milonga - bardzo poprawnie i wystarczająco urozmaicenie, grał Tomek Dymek;
8 i 9 - po pół milongi różni DJ-e - nie da się łatwo postawić granicy, do którego momentu była czyja muzyka, zresztą były pokazy, więc to pominę.

Asystowałam kiedyś przy układaniu muzyki na milongę, więc wiem jak to jest trudne zadanie, dlatego chylę czoła przed wszystkimi, którzy poświęcają temu czas. Nie znam też na tyle dobrze konkretnych utworów i orkiestr, aby oceniać poszczególne tandy, dlatego użyłam określeń dotyczących ogólnych wrażeń z całej milongi.

Warto pamiętać, że każdy DJ ma swój osobisty gust i nim się zapewne kieruje. Ale też gra dla ludzi, którzy nie zawsze podzielają jego gust. Jest też niełatwo zadowolić tak dużą grupę początkujących i tańczących już kilka lat. Mamy nieco inne potrzeby i osłuchanie z utworami tangowymi. Jedno jest pewne - wakacje to wakacje i nie ma powodu do dekadenckich nastrojów. Wszak lubimy utwory, które znamy!

Przy tej okazji zachęcam wszystkich do własnych poszukiwań oraz odkryć i warto pamiętać - nie wszystkie tanga nadają się do tańca, a jest wiele utworów nietangowych nadających się do tego wyśmienicie.

Wracając do Euge i Seby - Jakub, zdecydowanie zapisuję się do nich na przyszły rok! Po żadnych warsztatach, w których uczestniczyłam do tej pory u różnych par - chyba 15-tu! nie poczułam u siebie takiej zmiany.

Do przyszłego roku mamy co ćwiczyć. Jak intonowała Euche: rica - tika, rica - tica, rica - tica - tac i będzie "eee-eko", jak chwalił Sebastian. A więc - do zobaczenia i zatańczenia w przyszłym roku, w Rajgrodzie.

Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj siê, ¿eby móc dodawaæ komentarze.
off
Logowanie
Nazwa U¿ytkownika

Has³o

Zapamiêtaj mnie



Nie jeste¶ jeszcze naszym U¿ytkownikiem?
Kilknij TUTAJ ¿eby siê zarejestrowaæ.

Zapomniane has³o?
Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.
RSS
News
Articles
Downloads
Weblinks
Forums
Copyright © 2007 Waldemar
2342308 Unikalnych wizyt

Powered by powered by php-fusion © 2003-2007
Design by Design by Matonor