Fascynacja Piazzollą jest dziś bardzo powszechna. Wielu wykonawców sięga po jego muzykę. Może nawet zbyt wielu. Swoistym nieszczęściem Piazzolli jest fakt, że notował swoje utwory w sposób bardzo surowy i uproszczony, wymagając od wykonawcy ogromnej inwencji - ornamentyki, wyczucia jazzowego. Jeżeli grając Piazzollę nie zmieni się jego tekstu przez dodanie własnych elementów, to ta muzyka nie zabrzmi dobrze. Więc ci, którzy nie potrafią do niej dodać nic od siebie, powinni moim zdaniem raczej skoncentrować się na jakimś innym repertuarze, np. na muzyce Beethovena.
Ja z pewnością bardzo lubię ozdabiać, improwizować, dodać coś od siebie. W muzyce Piazzolli odnajduję zatem wszystkie moje najlepsze strony. Jestem klasycznym pianistą, wykształconym na Bachu, Mozarcie i innych. A u Piazzolli mogę te umiejętności "klasyczne" pokazać. Muzyka Piazzolli, tak jak tango w ogóle wywodzi się przecież z klasycznej muzyki europejskiej. Tango jest więc dla mnie terenem bardzo swojskim. Grając je, poprzez szczerość uczuć, łapię cudowny kontakt ze słuchaczem. Tango to jedna, stężona namiętność. Ta muzyka nie jest trudna: strona rytmiczna składa się raptem z dwóch schematów rytmicznych, w dodatku do siebie podobnych. Schemat rytmiczny tanga często stosuje się w muzyce XX wieku oraz w niektórych europejskich elementach folklorystycznych. Strona harmoniczna tanga to też dwa zbliżone do siebie warianty, pochodzące zresztą z muzyki barokowej. Atrakcyjność tej muzyki jest absolutna, choć przecież jest ona niezbyt zróżnicowana - raczej monotematyczna, bardzo schematyczna i ograniczona formalnie. Ale ograniczona do najlepszych elementów.
- Czy na tak eksploatowanym terenie, jakim jest muzyka Piazzolli można jeszcze odkryć coś nowego?
Oczywiście. Choć koncepcja wykonywania muzyki Piazzolli z orkiestrą symfoniczną, tak jak na tej płycie, jest z natury swej niebezpieczna, ponieważ kompozycje Piazzolli to muzyka ewidentnie kameralna. A tu, w wersji z orkiestrą kameralną wprawdzie - powstaje cały organizm, który w dodatku komunikuje się z solistą, czyli ze mną, poprzez osobę dyrygenta. Piazzolla w wykonaniu orkiestrowym daleki jest od oryginału, granego w małych składach, w których słychać niemal każdy oddech, każdy najdrobniejszy niuans. W wykonaniu orkiestrowym można natomiast uzyskać inne ciekawe efekty, na przykład gęste, miękkie orkiestrowe brzmienie, którego nie znajdziemy w chropawym dźwięku klasycznego piazzollowskiego kwintetu. Moja rola jako solisty jest tu także nietypowa. Bo ja na dobrą sprawę wcale nie jestem solistą, a raczej takim muzycznym moderatorem, jednym z wielu głosów. Grając "w środku" orkiestry staram się podtrzymać ogień emocjonalny. Wykonywanie Piazzolli z orkiestrą to według mnie nowatorskie i oryginalne podejście do muzyki tego kompozytora.
- Tytuł płyty nawiązuje do historycznej płyty Piazzolli El Tango wydanej w 1965 roku. Co łączy Pana El Tango z płytą Piazzolli o tym samym tytule?
Legendarność tanga. Myślę, że to bardzo wiele.
- Piazzolla walczył o to, żeby tango z muzyki do tańczenia stało się muzyką do słuchania. A dla Pana jaka to jest muzyka?
Ewidentnie do słuchania. Piazzolla osiągnął to, co swego czasu Chopin, który wprowadził na salony poloneza - przecież nie do tańczenia, tylko do słuchania. Chopin zrezygnował z tej namacalności i prostoty emocji, którymi polonez ewokuje, a pomimo to, słuchając tej muzyki każdy mógł wyobrazić sobie siebie tańczącym. To samo z muzyką Piazzolli - zamiast tańczyć tango, można poprzez słuchanie muzyki dotknąć wszystkich namiętności, które rządzą tańcem. Muzyką Piazzolla tworzy obraz tańca. Grając go czy słuchając, cały czas oczami wyobraźni widzę tancerzy.
- Astor Piazzolla bywa nazywany wielkim reformatorem tanga, który kontynuując jego tradycję jako narodowego tańca Argentyny jednocześnie odważył się przenieść doń wartości innych kultur i estetyk. A co Pan próbuje wnieść do tanga?
Piazzolla dodał do tanga przede wszystkim elementy barokowe. A co ja wprowadzam? Myślę, że taką słowiańską, troszkę ekshibicjonistyczną emocjonalność. Nie boję także się wyjść poza schematy. Kiedy grywam materiał z tej płyty na koncertach, daję z siebie emocjonalnie bardzo dużo. Może właśnie to dodaję do muzyki Piazzolli. Emocji często brakuje w wykonaniach Piazzolli, które są takie wycyzelowane, dokładne. Ja pozwalam sobie nawet na odejście od oryginalnego zapisu nutowego. Uważam, że tylko przy takim podejściu wykonywanie tej muzyki ma sens. Powstał taki negatywny łańcuch zależności - Piazzolla coś zaimprowizował, wkładając w to szczere emocje. Ktoś to zapisał, a następny tą szczerą i emocjonalną improwizację stara się interpretować - czyli buduje na jej bazie twór, który jest absolutnie nieszczery i nieświeży. Ja staram się absolutnie do tego nie dopuszczać, żeby powielać interpretację Piazzolli, tylko z głębi tej muzyki wyzwolić swoje emocje.
- Piazzolla grywał tango na bandoneonie, instrumencie który jego zdaniem najlepiej oddawał istotę tanga. Czy fortepianem można narysować portret Piazzolli i jego tanga?
Bandoneon ma cudowną, niezwykle długą frazę, dźwięk się rozrasta powoli, dzięki temu powstaje to charakterystyczne brzmienie. A fortepian daje jeden krótki dźwięk i koniec. Stąd moja specyficzna rola w orkiestrze - prawie w ogóle nie gram tematów, tylko snuję coś swojego, coś emocjonalnego. Wystosowałem właśnie argument przeciwko fortepianowi. A teraz argument "za": jedną z najlepszych płyt z muzyką Piazzolli jest moim zdaniem płyta duetu fortepianowego Pablo Ziegler- pianista z zespołu Piazzolli oraz Emanuel Ax, klasyczny pianista. Oni na dwóch fortepianach grają tak, że wszyscy nowocześni bandeoniści mogą się przy nich schować.
- Piazzolla wprowadził tango do klasycznych sal koncertowych. Pana płycie El Tango bliżej do nocnego klubu, czy do filharmonii?
Zdecydowanie do filharmonii. Z moim kwartetem muzyka Piazzolli ma posmak klubowy, żartujemy sobie muzycznie, gramy na luzie. Natomiast w przypadku materiału z El Tango chcielibyśmy, żeby ludzie, którzy przyjdą na koncert, byli od nas oddzieleni barierą sceny, żebyśmy mogli przekazać im emocje w sposób absolutnie klasyczny, tak jak przekazuje się Chopina czy Brahmsa. W tym wypadku chcemy, żeby ludzie otrzymywali od nas emocje płynące z muzyki Piazzolli przefiltrowane przez artystyczność.
- Czy to znaczy, że Piazzolla grany w klubie pozbawiony jest artystyczności?
W klasycznym tego słowa znaczeniu tak; jest pozbawiony artystyczności, która wynika z muzyki klasycznej, z pewnego umówienia się na sztuczność sztuki. W klubie mamy bezpośredni kontakt ze słuchaczami, tutaj się na nic nie umawiamy, artyści i widownia są w tej samej przestrzeni, w tej samej grupie. A w filharmonii jesteśmy w dwóch grupach. Bo sztuka jest sztuczna. Weźmy na przykład skrzypka ludowego: podziwiamy autentyczność jego gry, naturalność. Ale kiedy damy mu do zagrania coś trudnego, klasycznego, to czar pryśnie, a muzyk polegnie. Jest taki genialny skrzypek cygański Robby Lakatos. Dopóki gra swoje, to brzmi wspaniale. Jak zagra coś klasycznego - klapa. Nie potrafi przetworzyć tego artystycznie. Myśmy na tej płycie starali się przetworzyć tango artystycznie.
- Pana tango jest muzyką etniczną, artystyczną, barową, czy może jeszcze jakąś inną?
Jestem dzieckiem dwóch tysięcy lat europejskiej kultury. Dlatego bliżej mi do "artyzmu" sal filharmonicznych. Z drugiej strony pociąga mnie ta etniczność tanga. Niestety jednak w Europie folklor dziś zanika. Folklor austriacki na przykład zaczął zanikać w XVIII wieku, kiedy stał się częścią symfonii Mozarta. Zadziwiające, że Argentyńczycy nadal mają swój folklor, z którym się utożsamiają, który jest im bliski i z którego wcale się nie podśmiewają, tak jak my z przyśpiewek kurpiowskich.
- Wydał Pan do tej pory prawie 40 płyt, z czego większość z muzyką klasyczną. Na nagranie płyty z repertuarem Piazzolli znalazł się czas dopiero teraz.
Realizacja projektów artystycznych zależy od wielu czynników. Najważniejsze chyba, żeby spotkało się kilka osób, które mają dobry rtystyczny pomysł i jeszcze możliwości, czyli środki inansowe, żeby go zrealizować. W przypadku Piazzolli okoliczności pozwoliły na nagranie dopiero teraz.
- Jak narodził się pomysł powstania tej płyty?
Repertuar z Piazzollą gram z Orkiestrą Mała Filharmonia na koncertach od dawna. Kiedyś nawet zagraliśmy koncert z tym repertuarem w Teatrze Wielkim, który spotkał się z doskonałym przyjęciem. Od tamtej pory Piazzolla ciągle chodził nam po głowie, aż wreszcie pani Róża Paderewska, dyrektor Orkiestry Mała Filharmonia i założyciel Fundacji im. Karola Szymanowskiego, wspierającej orkiestrę, zaproponowała realizację takiej płyty.
- Na płycie znalazły się dwa utwory dodatkowe: Szara kolęda Krzysztofa Komedy i Bossa nova dla Mozarta, pana własna kompozycja. Czy one łączą się w całość z utworami Piazzolli?
Na pewno tak - poprzez taki sam aparat wykonawczy i ten sam sposób grania. A czy Piazzolla, Komeda i Malicki mają ze sobą coś wspólnego? Myślę, że każdy z nas inaczej podchodzi do muzyki. Komeda jest absolutną odwrotnością Piazzolli. Ma taki spokój w sobie. Mimo to postanowiliśmy jednak zamieścić na płycie jego utwór, bo wszystkim nam się on szalenie podobał. Czasami wplatam te dwa dodatkowe utwory do programu Piazzolli po to, żeby odejść na chwileczkę od tanga, żeby odpocząć od tych ekshibisjonistycznych, krwistych uczuć. Potem z przyjemnością się do Piazzolli wraca.
- Bossa nova dla Mozarta to utwór z pogranicza jazzu. Czy Mozart i Piazzolla mają ze sobą coś wspólnego?
Mój utwór to jest oczywiście żart. Mozart i Piazzolla nie za bardzo, natomiast Bach i Piazzolla mają bardzo dużo wspólnego ze sobą. Jedno tknięcie tylko stylu Piazzolli i za chwilę wpadniemy w barok - od fugat, imitacyjności, fragmentów polifonicznych, poprzez harmonię, na rytmie kończąc.
- Z udziałem polskich muzyków stworzył Pan kwintet wykonujący tanga Astora Piazzolli. Gdzie tanga Piazzolli w Pana wykonaniu przyjmowane są najlepiej?
Nie koncertujemy zbyt dużo, bo każdy z nas jest bardzo zajęty. Ale każdy koncert pamiętam doskonale. Nasze występy traktujemy jako "deserową pasję". Z pewnością każdy taki koncert jest dla nas, wykonawców, dużym wydarzeniem.
- Piazzolli poświęcił Pan zrealizowane dla Programu 2 TVP widowisko artystyczne El Tango.
Program miał konwencję filmową. Wspólnie z reżyserką Kamą Veymont wzorowałem się przy realizacji tego programu na filmie Tango Carlosa Saury. Świadomie nawiązywaliśmy do tamtego nastroju. Występowało dziesięć par tanecznych, które tańczyły podłodze z szyb. Towarzyszył im kwintet, grający muzykę Piazzolli. W tym tańcu była pewna fabuła. Ktoś kogoś porzucał, ktoś komuś wyznawał uczucia - tańcem oczywiście. Tango nadaje się do tego doskonale. Jest formą przedstawienia, rozmowy. Program El Tango powstał w drugiej połowie lat 90., kiedy jeszcze muzyka Piazzolli nie była tak znana jak dzisiaj. Ideą tego programu była popularyzacja muzyki argentyńskiego kompozytora. Chciałem także przedstawić swoją wizję tego tanga.
Ja z pewnością bardzo lubię ozdabiać, improwizować, dodać coś od siebie. W muzyce Piazzolli odnajduję zatem wszystkie moje najlepsze strony. Jestem klasycznym pianistą, wykształconym na Bachu, Mozarcie i innych. A u Piazzolli mogę te umiejętności "klasyczne" pokazać. Muzyka Piazzolli, tak jak tango w ogóle wywodzi się przecież z klasycznej muzyki europejskiej. Tango jest więc dla mnie terenem bardzo swojskim. Grając je, poprzez szczerość uczuć, łapię cudowny kontakt ze słuchaczem. Tango to jedna, stężona namiętność. Ta muzyka nie jest trudna: strona rytmiczna składa się raptem z dwóch schematów rytmicznych, w dodatku do siebie podobnych. Schemat rytmiczny tanga często stosuje się w muzyce XX wieku oraz w niektórych europejskich elementach folklorystycznych. Strona harmoniczna tanga to też dwa zbliżone do siebie warianty, pochodzące zresztą z muzyki barokowej. Atrakcyjność tej muzyki jest absolutna, choć przecież jest ona niezbyt zróżnicowana - raczej monotematyczna, bardzo schematyczna i ograniczona formalnie. Ale ograniczona do najlepszych elementów.
- Czy na tak eksploatowanym terenie, jakim jest muzyka Piazzolli można jeszcze odkryć coś nowego?
Oczywiście. Choć koncepcja wykonywania muzyki Piazzolli z orkiestrą symfoniczną, tak jak na tej płycie, jest z natury swej niebezpieczna, ponieważ kompozycje Piazzolli to muzyka ewidentnie kameralna. A tu, w wersji z orkiestrą kameralną wprawdzie - powstaje cały organizm, który w dodatku komunikuje się z solistą, czyli ze mną, poprzez osobę dyrygenta. Piazzolla w wykonaniu orkiestrowym daleki jest od oryginału, granego w małych składach, w których słychać niemal każdy oddech, każdy najdrobniejszy niuans. W wykonaniu orkiestrowym można natomiast uzyskać inne ciekawe efekty, na przykład gęste, miękkie orkiestrowe brzmienie, którego nie znajdziemy w chropawym dźwięku klasycznego piazzollowskiego kwintetu. Moja rola jako solisty jest tu także nietypowa. Bo ja na dobrą sprawę wcale nie jestem solistą, a raczej takim muzycznym moderatorem, jednym z wielu głosów. Grając "w środku" orkiestry staram się podtrzymać ogień emocjonalny. Wykonywanie Piazzolli z orkiestrą to według mnie nowatorskie i oryginalne podejście do muzyki tego kompozytora.
- Tytuł płyty nawiązuje do historycznej płyty Piazzolli El Tango wydanej w 1965 roku. Co łączy Pana El Tango z płytą Piazzolli o tym samym tytule?
Legendarność tanga. Myślę, że to bardzo wiele.
- Piazzolla walczył o to, żeby tango z muzyki do tańczenia stało się muzyką do słuchania. A dla Pana jaka to jest muzyka?
Ewidentnie do słuchania. Piazzolla osiągnął to, co swego czasu Chopin, który wprowadził na salony poloneza - przecież nie do tańczenia, tylko do słuchania. Chopin zrezygnował z tej namacalności i prostoty emocji, którymi polonez ewokuje, a pomimo to, słuchając tej muzyki każdy mógł wyobrazić sobie siebie tańczącym. To samo z muzyką Piazzolli - zamiast tańczyć tango, można poprzez słuchanie muzyki dotknąć wszystkich namiętności, które rządzą tańcem. Muzyką Piazzolla tworzy obraz tańca. Grając go czy słuchając, cały czas oczami wyobraźni widzę tancerzy.
- Astor Piazzolla bywa nazywany wielkim reformatorem tanga, który kontynuując jego tradycję jako narodowego tańca Argentyny jednocześnie odważył się przenieść doń wartości innych kultur i estetyk. A co Pan próbuje wnieść do tanga?
Piazzolla dodał do tanga przede wszystkim elementy barokowe. A co ja wprowadzam? Myślę, że taką słowiańską, troszkę ekshibicjonistyczną emocjonalność. Nie boję także się wyjść poza schematy. Kiedy grywam materiał z tej płyty na koncertach, daję z siebie emocjonalnie bardzo dużo. Może właśnie to dodaję do muzyki Piazzolli. Emocji często brakuje w wykonaniach Piazzolli, które są takie wycyzelowane, dokładne. Ja pozwalam sobie nawet na odejście od oryginalnego zapisu nutowego. Uważam, że tylko przy takim podejściu wykonywanie tej muzyki ma sens. Powstał taki negatywny łańcuch zależności - Piazzolla coś zaimprowizował, wkładając w to szczere emocje. Ktoś to zapisał, a następny tą szczerą i emocjonalną improwizację stara się interpretować - czyli buduje na jej bazie twór, który jest absolutnie nieszczery i nieświeży. Ja staram się absolutnie do tego nie dopuszczać, żeby powielać interpretację Piazzolli, tylko z głębi tej muzyki wyzwolić swoje emocje.
- Piazzolla grywał tango na bandoneonie, instrumencie który jego zdaniem najlepiej oddawał istotę tanga. Czy fortepianem można narysować portret Piazzolli i jego tanga?
Bandoneon ma cudowną, niezwykle długą frazę, dźwięk się rozrasta powoli, dzięki temu powstaje to charakterystyczne brzmienie. A fortepian daje jeden krótki dźwięk i koniec. Stąd moja specyficzna rola w orkiestrze - prawie w ogóle nie gram tematów, tylko snuję coś swojego, coś emocjonalnego. Wystosowałem właśnie argument przeciwko fortepianowi. A teraz argument "za": jedną z najlepszych płyt z muzyką Piazzolli jest moim zdaniem płyta duetu fortepianowego Pablo Ziegler- pianista z zespołu Piazzolli oraz Emanuel Ax, klasyczny pianista. Oni na dwóch fortepianach grają tak, że wszyscy nowocześni bandeoniści mogą się przy nich schować.
- Piazzolla wprowadził tango do klasycznych sal koncertowych. Pana płycie El Tango bliżej do nocnego klubu, czy do filharmonii?
Zdecydowanie do filharmonii. Z moim kwartetem muzyka Piazzolli ma posmak klubowy, żartujemy sobie muzycznie, gramy na luzie. Natomiast w przypadku materiału z El Tango chcielibyśmy, żeby ludzie, którzy przyjdą na koncert, byli od nas oddzieleni barierą sceny, żebyśmy mogli przekazać im emocje w sposób absolutnie klasyczny, tak jak przekazuje się Chopina czy Brahmsa. W tym wypadku chcemy, żeby ludzie otrzymywali od nas emocje płynące z muzyki Piazzolli przefiltrowane przez artystyczność.
- Czy to znaczy, że Piazzolla grany w klubie pozbawiony jest artystyczności?
W klasycznym tego słowa znaczeniu tak; jest pozbawiony artystyczności, która wynika z muzyki klasycznej, z pewnego umówienia się na sztuczność sztuki. W klubie mamy bezpośredni kontakt ze słuchaczami, tutaj się na nic nie umawiamy, artyści i widownia są w tej samej przestrzeni, w tej samej grupie. A w filharmonii jesteśmy w dwóch grupach. Bo sztuka jest sztuczna. Weźmy na przykład skrzypka ludowego: podziwiamy autentyczność jego gry, naturalność. Ale kiedy damy mu do zagrania coś trudnego, klasycznego, to czar pryśnie, a muzyk polegnie. Jest taki genialny skrzypek cygański Robby Lakatos. Dopóki gra swoje, to brzmi wspaniale. Jak zagra coś klasycznego - klapa. Nie potrafi przetworzyć tego artystycznie. Myśmy na tej płycie starali się przetworzyć tango artystycznie.
- Pana tango jest muzyką etniczną, artystyczną, barową, czy może jeszcze jakąś inną?
Jestem dzieckiem dwóch tysięcy lat europejskiej kultury. Dlatego bliżej mi do "artyzmu" sal filharmonicznych. Z drugiej strony pociąga mnie ta etniczność tanga. Niestety jednak w Europie folklor dziś zanika. Folklor austriacki na przykład zaczął zanikać w XVIII wieku, kiedy stał się częścią symfonii Mozarta. Zadziwiające, że Argentyńczycy nadal mają swój folklor, z którym się utożsamiają, który jest im bliski i z którego wcale się nie podśmiewają, tak jak my z przyśpiewek kurpiowskich.
- Wydał Pan do tej pory prawie 40 płyt, z czego większość z muzyką klasyczną. Na nagranie płyty z repertuarem Piazzolli znalazł się czas dopiero teraz.
Realizacja projektów artystycznych zależy od wielu czynników. Najważniejsze chyba, żeby spotkało się kilka osób, które mają dobry rtystyczny pomysł i jeszcze możliwości, czyli środki inansowe, żeby go zrealizować. W przypadku Piazzolli okoliczności pozwoliły na nagranie dopiero teraz.
- Jak narodził się pomysł powstania tej płyty?
Repertuar z Piazzollą gram z Orkiestrą Mała Filharmonia na koncertach od dawna. Kiedyś nawet zagraliśmy koncert z tym repertuarem w Teatrze Wielkim, który spotkał się z doskonałym przyjęciem. Od tamtej pory Piazzolla ciągle chodził nam po głowie, aż wreszcie pani Róża Paderewska, dyrektor Orkiestry Mała Filharmonia i założyciel Fundacji im. Karola Szymanowskiego, wspierającej orkiestrę, zaproponowała realizację takiej płyty.
- Na płycie znalazły się dwa utwory dodatkowe: Szara kolęda Krzysztofa Komedy i Bossa nova dla Mozarta, pana własna kompozycja. Czy one łączą się w całość z utworami Piazzolli?
Na pewno tak - poprzez taki sam aparat wykonawczy i ten sam sposób grania. A czy Piazzolla, Komeda i Malicki mają ze sobą coś wspólnego? Myślę, że każdy z nas inaczej podchodzi do muzyki. Komeda jest absolutną odwrotnością Piazzolli. Ma taki spokój w sobie. Mimo to postanowiliśmy jednak zamieścić na płycie jego utwór, bo wszystkim nam się on szalenie podobał. Czasami wplatam te dwa dodatkowe utwory do programu Piazzolli po to, żeby odejść na chwileczkę od tanga, żeby odpocząć od tych ekshibisjonistycznych, krwistych uczuć. Potem z przyjemnością się do Piazzolli wraca.
- Bossa nova dla Mozarta to utwór z pogranicza jazzu. Czy Mozart i Piazzolla mają ze sobą coś wspólnego?
Mój utwór to jest oczywiście żart. Mozart i Piazzolla nie za bardzo, natomiast Bach i Piazzolla mają bardzo dużo wspólnego ze sobą. Jedno tknięcie tylko stylu Piazzolli i za chwilę wpadniemy w barok - od fugat, imitacyjności, fragmentów polifonicznych, poprzez harmonię, na rytmie kończąc.
- Z udziałem polskich muzyków stworzył Pan kwintet wykonujący tanga Astora Piazzolli. Gdzie tanga Piazzolli w Pana wykonaniu przyjmowane są najlepiej?
Nie koncertujemy zbyt dużo, bo każdy z nas jest bardzo zajęty. Ale każdy koncert pamiętam doskonale. Nasze występy traktujemy jako "deserową pasję". Z pewnością każdy taki koncert jest dla nas, wykonawców, dużym wydarzeniem.
- Piazzolli poświęcił Pan zrealizowane dla Programu 2 TVP widowisko artystyczne El Tango.
Program miał konwencję filmową. Wspólnie z reżyserką Kamą Veymont wzorowałem się przy realizacji tego programu na filmie Tango Carlosa Saury. Świadomie nawiązywaliśmy do tamtego nastroju. Występowało dziesięć par tanecznych, które tańczyły podłodze z szyb. Towarzyszył im kwintet, grający muzykę Piazzolli. W tym tańcu była pewna fabuła. Ktoś kogoś porzucał, ktoś komuś wyznawał uczucia - tańcem oczywiście. Tango nadaje się do tego doskonale. Jest formą przedstawienia, rozmowy. Program El Tango powstał w drugiej połowie lat 90., kiedy jeszcze muzyka Piazzolli nie była tak znana jak dzisiaj. Ideą tego programu była popularyzacja muzyki argentyńskiego kompozytora. Chciałem także przedstawić swoją wizję tego tanga.